Translate

środa, 3 lutego 2016

Wyjazd rodzinny a apteczka

Witam :)

Skreślę parę słów o przygotowaniach na wyjazd rodzinny od strony medycznej.
Godzinami zastanawiamy się co nam będzie potrzebne. Oczywiście tony ubrań i butów na każdą okazję nie podlegają dyskusji i jeszcze dużo fajnych rzeczy które pewnie nam się przydadzą, tez nie podlegają dyskusji. :)
Rady od pielęgniarki:
1) Karta EKUZ (zwłaszcza jeśli wyjeżdżamy do krajów Unii Europejskiej, nawet na krótko). Karta jest ważna przez 6 miesięcy a otwiera drzwi wszystkich szpitali i przychodni w UE.
Wyrabiamy ją w oddziale lub delegaturze Narodowego Funduszu Zdrowia. Najczęściej otrzymujemy ją "od ręki" i jest za darmo.
Dokumenty potrzebne do wyrobienia karty EKUZ :
- wypisujemy odpowiedni druk, który możemy otrzymać w NFZ bądź wcześniej pobrać z ich strony internetowej i wydrukować sobie ( https://www.ekuz.nfz.gov.pl/wypoczynek/wniosek-ekuz), podaje stronę na której można sprawdzić jakie dokumenty potrzebujemy do złożenia wniosku.
Od kiedy mamy EWUSIa- taka ewidencja ubezpieczonych, pracownicy NFZ sprawdzają ubezpieczenie na miejscu nawet jak nam się pomyliło czy dzieci ubezpieczone są na ojca czy matkę .
WAŻNE żeby mieć przy sobie legitymacje dziecka uczęszczającego do szkoły a jeszcze ważniejsze, jeżeli wyrabiamy kartę studentów,i to legitymację studenta. Oczywiście jeżeli chcemy złożyć wniosek w imieniu osoby pełnoletniej ( pełnoletnie dziecko, żona, czy też inna obca osoba ) musimy wypełnić druk- upoważnienie do złożenia i odbioru ( też gotowy z NFZ).
Jeżeli mamy więcej  czasu, to  druk możemy wysłać pocztą i odebrać kartę za pośrednictwem poczty, tylko wtedy zaznaczamy odpowiednie kratki.
I jeszcze jedna dobra rada - jeżeli zakładamy, że nie zawsze będziemy spędzać ze sobą czas, czyli np na nartach jeździmy na różnych trasach, na spacery chodzimy też po innych trasach itd. to najlepiej żeby każdy swoją kartę miał przy sobie .
Posiadacz karty w razie potrzeby ( wiem z doświadczenia) uzyskuje pomoc bezpłatną w szpitalach i przychodniach, za leki wypisane przez włoskiego lekarza, w aptece też nic nie zapłaciłam- wszędzie tylko prosili o kartę EKUZ.

Wykupione ubezpieczenie zdrowotne w firmach ubezpieczeniowych też się przydaje, jednak pomimo tego ubezpieczenia karta EKUZ jest naprawdę ważna.
Z mojego doświadczenia : gdy uległam wypadkowi na stoku we Włoszech, pomoc była bardzo szybka począwszy od zwiezienie mnie przez policjanta-ratownika skuterem śnieżnym do dolnej stacji po zabranie mnie karetką pogotowia do najbliższego szpitala. Po ułożeniu mnie w karetce już poproszono o dokument ubezpieczenia, Karta EKUZ zadawalała wszystkich , z niczym nie miałam problemu na nic długo nie czekałam, nawet, jak już wspomniałam wcześniej, leki na receptę otrzymałam za darmo ( w Polsce są płatne ).
 Na izbie przyjęć szpitala spotkałam    drugą ofiarę szaleństwa na nartach, też Polkę. Pisze o niej dla przykładu. Właśnie ona opowiedziała mi że nie ma karty EKUZ, bo myslała, że nie potrzebuje jej ze względu na prywatne ubezpieczenie zdrowotne.
Jasne, że w ramach tego ubezpieczenia Ubezpieczyciel pokryje wszystkie koszty leczenia, ale najpierw szpital sprawdzał możliwości pokrycia kosztów i dlatego tak długo już czekała na izbie przyjęć. Wykonała już ileś telefonów do swojego ubezpieczyciela, faksem mieli przysłać potwierdzenia i wyjaśnienia.
Wszystkie te czynności nie są problemem dla zdrowego człowieka ale przypominam, że obie byłyśmy po wypadku, podobnym zresztą, jeszcze w szoku po tej przygodzie, wiec oczekiwanie potwierdzanie, uzgadnianie  nie było w tamtej chwili dla niej łatwe. No i czas oczekiwania na pomoc był dłuższy.
Warto, według mojej oceny, mieć równolegle te dwa ubezpieczenia bo:
- na EKUZ będzie szybciej i bezpłatnie, ale świadczenia wykonają nam tylko podstawowe, czyli te najbardziej potrzebne ( w moim przypadku prześwietlenia, żeby wykluczyć złamania ale  USG czy rezonans potwierdzający zerwanie więzadeł już nie, bo i tak było oczywiste, że są uszkodzone ). Założono mi ortezę ( nie gips czy łuskę jak u nas) zabezpieczono lekami p/ zakrzepowymi, i skierowano do lekarza w kraju. Duży plus EKUZ to nie musimy bać się dodatkowych, nieprzewidzianych wydatków.
- ubezpieczenie prywatne- telefon do ubezpieczyciela ( Alianz) mąż wykonał drugiego dnia. Okazuje się , że termin na zgłoszenie wypadku to 5 czy 7 dni ( już nie pamiętam), ale dowiedzieliśmy się, że jak przyślemy faktury imienne na leczenie, czyli jak byśmy już ponieśli jakieś koszty to oni nam pokryją a nawet padło pytanie czy jestem w stanie wrócić swoim środkiem transportu czy mają przysłać odpowiedni samochód.
 Minusem jest fakt, że najpierw trzeba mieć swoje pieniądze na opłacenie leczenia a dopiero później je odzyskamy, a nie zawsze mamy zabezpieczoną pulę euro na leczenie.
Podsumowując; jeżeli jesteśmy odpowiednio zabezpieczeni, to możemy czuć się bezpieczni i uzyskamy pomoc jak w danej chwili jest nam potrzebna.

APTECZKA- o tym nie możemy zapomnieć, brak leków i opatrunków morze zepsuć najlepsza zabawę. Zabieramy ze sobą :
- leki p/bólowe  i p/gorączkowe ( Apap, Ibuprom, Nospa- rozkurczowo na brzuch);
- leki p/wirusowe ( Groprinosin, Neosine);
- leki na zatrucia pokarmowe ( Nifuroksazyd);
- ja zabieram też antybiotyk ;
- Aviomarin, bo nigdy nie wiadomo jak zniesiemy daleka podróż ( a po co się męczyć );
- żel p/bólowy-p/zapalny ( Voltaren max- dobry jest );
- Rivel żel, na rany otarcia- ładnie goi ;
- plastry z opatrunkiem;
-plaster na rolce;
- bandaż elastyczny;
- jeżeli jesteśmy alergikami, nawet okresowymi, to leki na alergię, można je też podać komuś, kogo jakieś robale mocno pogryzą , swędzi i piecze i czerwieni się. Zmniejszą odczyn i pomogą szybciej usunąć problem;
- oczywiście, jeżeli jakieś lekarstwa przyjmujemy codziennie, to zabieramy ich potrzebny zapas.

Jeżeli czegoś nie mamy, to szukamy najbliższej apteki, tylko z moich doświadczeń wynika , że  rózne problemy ze zdrowiem przychodzą najczęściej wieczorem albo w nocy i wtedy zamiast odpoczywać z utęsknieniem i bólem czekamy do rana .

Powodzenia i przyjemnego pobytu tam gdzie pojedziecie. Dużo zdrowia :)

wtorek, 24 lutego 2015

Wszawica- stanowisko Rzecznika Praw Dziecka

Witam serdecznie. 
Kontynuując tematykę poprzedniego postu,  przedstawię stanowiska kolejnych instytucji państwowych zaangażowanych w proces nauczania i wychowania dzieci.
Rzecznik Praw Dziecka,  w walce z wszawicą,wskazuje na wiodącą rolę pielęgniarki szkolnej ( tak ja zrozumiałam). Współpracuje ona z dyrektorem szkoły i innymi instytucjami, tworząc środowisko sprzyjające nauce dziecka. 
Dalej Rzecznik Praw Dziecka stwierdza, że pielęgniarka ma prawo do przeprowadzenia kontroli czystości głowy i włosów dziecka . Oczywiście działania te powinna podejmować zgodnie z ustalonymi standardami, z poszanowaniem godności osobistej dziecka. 
Osobą, która powinna wesprzeć pielęgniarkę szkolną, w ustaleniu sytuacji środowiskowo-zdrowotnej rodziny, według słów Rzecznika, jest pielęgniarka środowiskowo-rodzinna.
Z mojego punktu widzenia problemem, dla pielęgniarki szkolnej, będzie ustalenie pielęgniarki środowiskowej opiekującej się tą rodziną. Jeszcze większym problemem będzie brak pewności, czy mam prawo informować o fakcie wszawicy osobę postronną zwłaszcza, że zarówno wychowawca klasy jak i dyrektor może być poinformowany tylko o zakresie problemu bez ujawniania nazwisk.
To tyle o rozwiązaniu problemu wszawicy z punktu widzenia Pana Rzecznika Praw Dziecka.
Zamieszczam link do sprawdzenia prawidłowości mojego rozumowaniahttp://brpd.gov.pl/sites/default/files/rpd_stare/wystapienia/wyst_2013_01_22_ko.pdf

poniedziałek, 23 lutego 2015

Wszawica

Witam serdecznie .
Rozmyślania swoje, zacznę  spojrzeniem na problem wszawicy od strony pielęgniarki szkolnej.
Zacznę od oczywistego stwierdzenia : wszy są i będą. Drugie oczywiste stwierdzenie: dzieci są rodziców i to oni powinni dbać o warunki w jakich ich pociechy rosną i rozwijają się.
Przedszkole a później szkoła to instytucje w których dzieci narażone są na kontakt. nie tylko z wszami ale także innymi zaraźliwymi chorobami. Jednak to nie te instytucje, same z siebie, zarażają, to dzieci, które w nich przebywają są źródłem tych niechcianych chorób.
Kończy się czas ferii, dzieci były na zimowiskach, spędzały ferie u rodziny i własnie w tym czasie zauważymy natężenie problemu.
Znów zacznie się potęgować gniew rodziców, bo szkoła nic nie robi.
 Żeby skutecznie, mądrze, bez złości i agresji z czymś walczyć, trzeba mieć chociaż podstawową wiedzę o tym problemie i znać zasady walki. Dlatego na początku przedstawię stanowiska różnych państwowych instytucji.
Pierwsza instytucja, która przychodzi rozzłoszczonym rodzicom do głowy, a dzięki której próbują uderzyć w winnych, to SANEPID.
http://www.gis.gov.pl/?go=news&id=62 link Stanowisko Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
A oto kilka słów z SANEPIDU z Krakowa http://wsse.krakow.pl/strona2/index.php/obszary-dzialan/nadzor-sanitarny/83-srodowisko-szkolne/109-wszawica
Wszawica w obecnym stanie prawnym nie jest chorobą zakaźną. Decyzją Ministra Zdrowia  wszawica od 2008 r. nie znajduje się w wykazie zakażeń i chorób zakaźnych (Załącznik do ustawy z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi). Biorąc pod uwagę powyższy fakt, lekarz nie ma obowiązku zgłaszania przypadków wszawicy do Sanepidu. Obecnie walka z tą chorobą, lub „problemem społecznym” jak wolą inni, jest bardzo utrudniona ze względu na brak uregulowań prawnych w tej kwestii. Pojawiają się też inne przeszkody np. brak współpracy na linii szkoła-rodzice. W obecnej chwili narzędziem najbardziej skutecznym w  profilaktyce wszawicy jest edukacja. Podnoszenie świadomości i dostarczanie wiedzy na temat pasożyta (rozwoju, warunków bytowania, zwalczania) jest najskuteczniejszym orężem jakim teraz dysponujemy.
Czytania trochę jest, ale podsumuję to, co dla rodziców i szkoły( czyli wspólnego działania), jest ważne:
- wszawica nie jest umieszczona w rejestrze chorób zakaźnych- a więc nie myślmy, że jak zgłosimy do Sanepidu szkołę, a nawet nazwisko dziecka, które w naszym mniemaniu "roznosi" wszy,   to oni się tym zajmą i będzie po problemie. Żadnych działań, które bezpośrednio wpłyną na źródło wszawicy( czyli konkretną rodzinę ) to instytucja nie podejmie. I nie dlatego że im się nie chce ( taka ogólna opinia) ale dlatego, że nie mogą. Uczciwie trzeba napisać, że telefon do szkoły wykonają i przepytają dyrektora jakie kroki w kierunku wyeliminowania wszawicy podjął. Co prawda w ostatnim zdaniu stanowiska wskazują, że w trudnych przypadkach ( duży zasięg zjawiska - czyli co ?- połowa dzieci w szkole ?) dyrekcja szkoły może się do nich o pomoc zwrócić. Sama nie wiem i jeszcze nie spotkałam się z taką sytuacją, na czym ta pomoc miałaby polegać. Spotkałam się natomiast z sytuacją w której zwracaliśmy się jako szkoła po pomoc i radę, ale otrzymywaliśmy ulotki.
- działania po stronie rodziców- ( ważne dla mnie):
^ związywanie długich włosów;
^ mycie i codzienne czesanie włosów;
^systematyczne sprawdzanie czystości głowy i włosów dziecka, zwłaszcza w okresie kiedy ma kontakt z dużą grupą dzieci z różnych środowisk ( co wcale nie oznacza, że podczas pobytu u rodziny nie można się zarazić ).
  Rada- czesząc włosy dziecka przyglądajmy się włosom, nie róbmy tego automatycznie;
^w przypadku zauważenia jaj pasożytów zastosujmy preparaty dostępne w aptekach i zastosujmy je zgodnie z zaleceniami na ulotce i wszystkim domownikom, niezależnie od tego czy u innych coś znaleźliśmy, bo tylko wtedy mamy pewność,że problem w domu przestanie istnieć.
^poinformujmy wychowawcę, bądź pielęgniarkę szkolną, bądź dyrektora( w ostateczności ) o zaistniałym problemie. Rada-zróbmy to spokojnie, bez oskarżania wszystkich i czekajmy na efekt. Jeżeli nie jesteśmy pewni że podjęto działania pofatygujmy się na rozmowę jeszcze raz i spytajmy jakie działania podjęto.  Rada- nie na miejscu jest rozpoczęcie rozmowy od słów " moje dziecko zaraziło się w klasie wszami"- bo naprawdę często ( z doświadczenia wiem) występuje sytuacja, że nikt w klasie nie ma objawów wszawicy a dziecko zaraziło się gdzie indziej i na szczęście nie zdążyło zarazić nikogo w klasie.
Brońmy swoje dziecka ale nie atakujmy innych.
- działania po stronie placówki nauczania i wychowania:
^ w przypadki stwierdzenia problemu w klasie poinformowanie o tym fakcie wszystkich rodziców;
( celem oczywiście nie jest zaspokojenie ciekawości wszystkich a zwiększenie ich czujności i poproszenie o częstsze i dokładniejsze kontrole).
^ w uzgodnieniu z dyrektorem, pielęgniarka szkolna dokonuje( zgodnie z wszelkimi procedurami ) kontroli czystości głowy i włosów w klasie, bądź w klasach. I tu, delikatne niedogadanie się z innymi instytucjami, a także zwykłe związanie rąk, bo Sanepid podaje, że rodzice muszą wyrazić zgodę na przeprowadzenie kontroli u dziecka. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że jeżeli w klasie mamy dziecko z problematycznej ( tak to delikatnie nazwijmy ) rodziny, które jest autentycznym źródłem problemu a rodzicom znudziło się wysłuchiwanie od szkoły a i tak "nicnierobienie" to oczywiście nie wyrażą na kontrole zgody.
^ pielęgniarka przekazuje rodzicom ( jeżeli problem wystąpił) informację w formie telefonicznej, listownej, a jeżeli ma możliwość to najlepiej ustnej.
^ pielęgniarka przekazuje dyrektorowi informację o skali zjawiska ;
^ działania edukacyjne ;
^ a w tym punkcie dokładny cytat " w przypadku występowania trudności w rozwiązywaniu problemu np. w rodzinach o niskim statusie socjoekonomicznym należy podjąć współpracę z władzami samorządowymi ( pomocą społeczną), w celu udzielenia wsparcia tym rodzinom w rozwiązaniu problemu wszawicy wśród wszystkich domowników". Komentarz do tego punktu zostawię sobie na inny post, bo zbyt dużo emocji budzi we mnie.

To by było na tyle ze stanowiska Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Stanowiska innych instytucji w przygotowaniu........

Serdecznie pozdrawiam pielęgniarka

piątek, 20 lutego 2015

O mnie.

Jestem pielęgniarką już wiele lat. Widziałam dużo, słyszałam dużo, przeżyłam dużo. Chciałabym się podzielić swoją wiedzą i doświadczeniem  z innymi ludźmi. Internet jest wszechobecny. Gdy dopada nas jakiś problem, szukamy coraz częściej pomocy i wiedzy nie u mamy, taty, cioci, babci czy koleżanki ale właśnie w internecie. Trochę nam to ułatwia sprawę, zwłaszcza jeśli problem jest o tematyce zdrowotno- wstydliwej.  Jako pielęgniarka pracuje  zwłaszcza z dziećmi i młodzieżą ale oczywiście nie tylko. Stykam się prawie codziennie  z problemami typu wszawica, świerzb. Wymieniłam te dwa problemy, bo to one najczęściej wzbudzają najwięcej negatywnych emocji.
Artykuły w gazetach, czy programy telewizyjne typu "Epidemia  wszawicy w szkołach"  zawsze mnie rozbawiają. Do tego dochodzą pytania znajomych, czy to prawda. Nigdy nie wiem co na te pytania odpowiedzieć, bo z jednej strony prawdą jest, że wszy w przedszkolach i szkołach były, są i będą, a z drugiej strony nie prawda, bo to żadna epidemia.
Na tym blogu chciałabym Państwu podpowiedzieć jak sobie poradzić z niechcianym problemem, kto i co może nam pomóc, a także postaram się przedstawić stanowiska i opinie różnych instytucji.